Winiarskie wyżyny w Roussillon – wino na wysokościach

Mas Llossanes wine shop picture.

Po krótkim przystanku w Alzacji ruszyliśmy w kierunku Pirenejów, aby pochodzić i powspinać się w górach. Po drodze stanęliśmy w okolicach Avignon, ale w niedzielę większość winnic z region Doliny Rodanu była niestety zamknięta i nie udało nam się zrobić zapasów na resztę podróży! Gorączkowo wertowałem wziętą obowiązkowo kopię Światowego Atlasu Wina, ale wyglądało na to, że w regionie Langwedocji-Roussillon możemy jedynie liczyć na wina białe lub najwyżej różowe. Straciłem już nadzieję na zakup jakiegoś mocniejszego i bardziej wyrazistego czerwonego wina. Nagle 5 km przed naszą destynacją, czyli Prades na francusko-hiszpańskim pograniczu, już dość wysoko w górach, mijamy znak „Cave du Mas Llossanes”. Winnica ta nie występowała w żadnej z moich książek, ale szybka wizyta na Vivino była zachęcająca. Postanowiliśmy więc wstąpić na chwilę i zobaczyć czego możemy się dowiedzieć o winach w tym zakątku Francji. Koniec końców spędziliśmy tam ponad godzinę, rozmawiając z niesamowicie uprzejmą  właścicielką winnicy, Solenn, która dała nam spróbować większość win, które produkuje wraz z mężem Dominique.

Solenn i Dominique spędzili razem wiele lat pracując dla dużego producenta w Toskanii. Dominique pracował przy uprawie i produkcji wina, podczas gdy Solenn pracowała jako sommelier. Widać było jej umiejętności sommelierskie po tym jak traktowała swoich klientów. Zaskakująco dobrze mówiła po angielsku, była spokojna i wyważona. Jako że byliśmy jedynymi gośćmi w sklepie to zaczęła rozmawiać z nami praktycznie od razu. Wybadała jak bardzo jesteśmy zainteresowani i zapronoponwala spróbowanie jednego czy dwóch win. Jednak gdy zauważyła nasz entuzjazm, zaczęła wyciągać kolejne butelki, kończąc na winie “spod lady”, którego zostały już tylko pojedyncze butelki, gdyż większość sprzedała się na lokalnej imprezie dwa dni wcześniej. Na koniec nie obeszło się bez dorzucenia jednej butelki gratis („Nie lubię zostawiać pustego miejsca w kartonie”, powiedziała) i zapisania mnie do newslettera. Wszystko zrobione bardzo zręcznie i z klasą.

Same wina były bardzo dobre. I co ciekawe, głównie czerwone. Oczywiście musieliśmy zapytać jak to możliwe. Moje gorączkowe studiowanie klasycznych tekstów świata wina wskazywało na to, że nie powinniśmy spotkać się z taką sytuacją w tej części świata. Wszystko zostało jednak wyjaśnione wysokością! Winnica położona jest na wysokości 600-700 metrów nad poziomem morza, co czyni ją jedną z najwyżej położonych winnic we Francji. Oznacza to, że pomimo śródziemnomorskiego klimatu panującego nad wybrzeżem, wpływ Pirenejów i wysokości zmniejsza temperatury, na które wystawione są winogrona i bardziej sprzyja uprawie winogron wykorzystywanych do tworzenia win czerwonych.

Mas Llossanes położona głęboko w Pirenejach, to jeszcze młody biznes, prowadzony dopiero od 8 lat. Aczkolwiek, biorąc pod uwagę poprzednie doświadczenia właścicieli i jakość ich wina, to widzę przed nimi jeszcze długą i ekscytującą przyszłość. Właściciele zwracają też bardzo dużą uwagę na to, by produkować swoje wino w zgodzie z lokalnym klimatem unikając chemicznych interwencji. Wina są certyfikowane ekologicznie, a uprawa prowadzona jest według zasad biodynamicznych. Dodatek siarczanów jest zminimalizowany, a do fermentacji wykorzystywane są tylko naturalnie występujące drożdże. Główną rolę odgrywa odmiana Carignan, ale uprawiane są również Grenache, Syrah, Chenanson, Cinsault i Chasan. Teraz przejdźmy do tego co zrobiło na mnie takie wrażenie!

Zaczęliśmy od Rose zrobionego w 100% z Carignan. Jak tłumaczy nam Solenn, Rose z Mas Llossanes zostało stworzone, aby walczyć ze stereotypem rose z Roussillon. Wino pachnie świeżo i przyjemnie, lecz nie przywołuje skojarzeń w stylu truskawek nad basenem. To rose jest zrobione bardziej w stylu aperitifu, gdyż zdecydowanie pobudza do pracy nasze ślinianki. Jest mocno wytrawne i dość kwasowe. Wyczuwam smaki czerwonej pomarańczy, róży i cytrusów. Bardzo dobrze sparowałoby się z jedzeniem.

Potem było Court Métrage z 2021 zrobione w większości z Carignan. To wino ma być lekkie, owocowe i przyjemne. W produkcji wykorzystywane są tylko stalowe tanki. Dodatkowego charakteru dodaje nagi korek, bez typowej osłonki. W zapachu czuję głównie truskawkę i czarną porzeczkę. W smaku, mimo wyczuwalnej kwasowości, dominują smaki czerwonych owoców takich jak poziomki, truskawki czy czerwona porzeczka.

Następnie próbowaliśmy Au Dolmen z 2018. Jest to kupaż Carignan, Syrah i Grenache. Wino robione jest tylko w stalowych zbiornikach, ale dzięki domieszkom Syrah i Grenache ma dużo bardziej złożony charakter. Solenn poleca to wino do jedzenia, aby zbalansować jego moc. Tymczasem ja już wiem, że raczej będę się nim delektował po prostu patrząc na góry. Au Dolmen ma już wyczuwalne taniny, ale są one dość delikatne. W smaku przebija się czarna porzeczka oraz trochę przypraw i pieprzu. Nasza gospodyni opowiada o genezie nazwy, która pochodzi od lokalnego “Stonehenge”, czyli prehistorycznej, kamiennej  konstrukcji.

Dotrera, również z 2018 roku, to głębsza ekspresja tych samych szczepów co Au Dolmen. Różnica wynika z tego, że winogrona pochodzą ze starszych krzewów, a wino starzone jest w używanych dębowych beczkach. Wino jest złożone, z mocnymi taninami. Ogólnie jest dużo potężniejsze. Dominują smaki suszonej śliwki, borówek i jeżyn. Ciekawe są też nuty mentolu i orientalnych przypraw. Poradzi sobie na pewno bardzo dobrze z mocnymi smakami, a szczególnie z czerwonym mięsem. Chociaż jak w przypadku Au Dolmen, mi sprawiało przyjemność samo w sobie, przy tak sprzyjających warunkach przyrodniczych. Wino jest dość młode jak na metodę produkcji i użyte szczepy, więc bardzo jestem ciekaw co pokaże za 5 czy 10 lat.

Na koniec smakujemy Pur Syrah – to jest właśnie ta butelka ,,spod lady”. Jak nazwa wskazuje, to 100% Syrah z 2020 roku. Wino leżakuje w dębowych beczkach. Jest ono zdecydowanie za młode do picia, taniny są szorstkie i niedojrzałe. Już teraz można poczuć, że będzie to bardzo dobra ekspresja szczepu i coś zupełnie innego od kupaży, których próbowaliśmy uprzednio. Niestety, ta butelka kosztuje 45 €, czyli prawie dwa razy więcej niż Dotrera. Tym razem wybieram jednak więcej natychmiastowej przyjemności zamiast długoletniego oczekiwania. Być może następnym razem!

Moją kompletnie niezaplanowaną wizytę w Mas Llossanes mogę zdecydowanie zaliczyć do bardzo udanych. Samochód też jakoś tak przysiadł po tym jak wsadziłem wszystkie zakupy do bagażnika. Kupiłem wina nie tylko na resztę wakacji, ale też do domu i na prezenty dla tych znajomych, którzy doceniają to co piją! W sumie żałuję, że nie zrobiłem jeszcze większego zapasu…Ostatnio, po kilku miesiącach od wizyty, wszedłem na stronę winiarni i wygląda na to, że otworzyli również sklep internetowy. Jeżeli koszty wysyłki nie będą zbyt powalające to mam nadzieję szybko naprawić ten błąd.

Więcej nieWinnych Podróży wprost na Twoją skrzynkę? Zapisz się!

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

×