Bycza Krew w XXI wieku – Eger, Węgry

Wine shop in Eger.

Jak pisał Robert Makłowicz w Café Museum, aby poczuć źródlane odrodzenie trzeba najpierw wstąpić na drogę autodestrukcji. Pięknym miejscem do przetestowania tej tezy jest winiarskie miasto Eger na Węgrzech. Położone w północnej części kraju, słynie ono z licznych leczniczych gorących źródeł i jeszcze liczniejszych winiarni. Jedne i drugie znajdziemy dosłownie na każdym kroku. Zapraszam na nieWinną Podróż „do wód” w stylu dziewiętnastowiecznej arystokracji, gdzie kuracja polega głównie na rozkoszowaniu się lokalnymi trunkami.

Winiarsko jest to zdecydowanie ciekawy region, szczególnie dzięki lokalnej apelacji Egri Bikavér, czyli Byczej Krwi. To hasło z pewnością wywołuje okropne skojarzenia u wielu osób, które miały okazję uraczyć się winem pod tą etykietą w czasach PRL (mnie niestety ominęła ta „przyjemność”). Jeden z egerskich winiarzy opowiadał mi, że w czasach swojej młodości pił Byczą Krew tylko mocno uzupełnioną colą. Dawno temu, mój ojciec wlewając to w gardło zakrzyknął, że nigdy w życiu nie będzie pił wina. Nie do końca podtrzymał swoje postanowienie, ponieważ teraz jest winnym miłośnikiem. Traumatyczne wspomnienia jednak pozostały…

Czy więc wspomniany urok Eger związany jest z tym wstrętnym pseudo winem? Zupełnie nie! Na szczęście, to przykre dziedzictwo należy już do przeszłości. Wraz z zamknięciem lokalnego konglomeratu Egervin masowo produkującego wino od którego włos sam jeżył się na głowie, oraz w wyniku zmian politycznych, do regionu powrócili mniejsi winiarze. A im zależy na tym, aby odpowiednio wykorzystać walory okolic Eger i ponownie stworzyć pięknie starzejące się, wyraziste i złożone wina. Tradycja winiarska sięga tutaj czasów średniowiecza i została tylko chwilowo zaburzona w dwudziestym wieku.

Jednym z przykładów dobrze obrazujących lokalną historię jest winiarnia Tóth Ferenc. Pan Tóth Ferenc urodził się w winiarskiej rodzinie, która w latach 50-tych straciła cały swój majątek. W latach 80-tych udało im się rozpocząć powolny proces odrodzenia, aż do obecnej 25-cio hektarowej winnicy. Był to obowiązkowy punkt w planie mojej wycieczki (pierwszą butelkę z tej winiarni kupiłem w Salonie Win Karpackich). Drugim miejscem, o którym warto wspomnieć jest St. Andrea. Według światowych krytyków właśnie ta winiarnia produkuje najlepsze wino w Eger, St. Andrea Agapé.

Zanim przejdziemy do konkretnych win z obu winiarni, może jeszcze kilka słów o tym, czym dokładnie jest Egri Bikavér/Bycza Krew. To czerwone wino musi być skomponowane z minimum trzech, a maksymalnie trzynastu szczepów. Bazą zawsze jest Kékfrankos (znany też jako Blaufränkisch). Inne najczęściej dodawane szczepy to Merlot, Cabernet Sauvignon, Syrah, Pinot Noir czy Kadarka. Wino robione jest w trzech odsłonach: Classicus, Superior i Grand Superior. W zależności od wybranego kupażu różne odsłony Byczej Krwi różnią się ilością winogron użytych do produkcji, sposobem starzenia i ostatecznie osiągają właściwą dla siebie desygnację.

A teraz Egri Bikavér’y, które spróbowałem:

Áldás, Egri Bikavér Superior, St. Andrea, 2022 – jest to podstawowy Egri Bikavér od St. Andrea stworzony z mieszanki różnych terroir, lecz wszystkie z nich oparte są na glebach wulkanicznych. Blend siedmiu różnych szczepów. W zapachu jest intensywnie owocowy. W smaku dominuje czerwona porzeczka i wiśnia oraz znośna kwasowość. Dość miękkie taniny sprawiają, że wino dobrze się pije pomimo młodego wieku.

Merengő, Egri Bikavér Superior, St. Andrea, 2021 – mimo tej samej klasy co Áldás (Superior) to wino zdecydowanie z wyższej półki. Jest dużo lepiej zbudowane, o pełnym ciele. Nadal wyczuwam czerwone porzeczki, lecz wyraźnie przebijają się też smaki tytoniu, czekolady czy pieprzu. Jest to wino bardziej złożone i eleganckie. Taniny są znośne, ale jednak dość zielone, co wskazuje, że wino zdecydowanie stanie się przyjemniejsze z wiekiem.

Igazán, Egri Bikavér Grand Superior, St. Andrea, 2016 – tutaj mamy do czynienia z winem oznaczonym jako Grand Superior. Pochodzi z jednego wybranego terroir, położonego na wzgórzu i posiadającego gleby wapienne. W niektórych aspektach wino jest podobne do swoich młodszych kolegów – zachowało świeżość i znaczną kwasowość. Jednak czuć dojrzalszy wiek i wyrafinowanie. Dominują smaki dojrzałych owoców, mamy tu więcej śliwek i czarnej porzeczki.

Várvédő, Egri Bikavér Superior, Tóth Ferenc, 2018 – wina Tóth Ferenc’a charakteryzowały się przeszywająca kwasowością. To sześcioletnie wino, mimo że spędziło dwa lata w dębowej beczce i mialo 15% zawartości alkoholu, zachowało ciekawą świeżość. Wino jest dobrze zbudowane o pełnym ciele. W zapachu wyczuwam ściółkę leśną i mokre drewno. Oprócz borówek czy czarnej porzeczki, jest też wyraźny smak czekolady.

Síkhegy, Egri Bikavér Grand Superior, Gál Tibor, 2018 – klasa Grand Superior w bardzo przystępnej cenie. Wino, jak na tę kategorię przystało, jest złożone, eleganckie i mocno zbudowane. Wybrane z terroir Síkhegy zdominowanego przez gleby gliniane jest to kupaż pięciu szczepów. W smaku wyraźne śliwki, borówki, ale też kawa czy dym.

Egri Hegybíró Bora, Egri Bikavér, Dula Pincészet, 2012 – najstarszy Egri Bikavér jakiego udało mi się spróbować podczas tej wycieczki. Cena (mniej niż 50 zł. w sklepie, a 60 parę w miejscowej restauracji) była równie zaskakująca jak to co spotkało mnie po otwarciu butelki. Chociaż z racji na wiek wino stało się lżejsze to nadal utrzymuje swoją złożoność i niuanse różnych smaków. Dominują tu nuty gorzkiej czekolady i mokrej ziemi, ale nadal wyczuwam wyraźne smaki śliwek i jeżyn. Pasowało wyśmienicie do dań z królika i jelenia! Zdecydowanie polecam. À propos, ceny jedzenia i picia w Eger są bardzo przyjazne dla polskiego portfela.

A co z tymi gorącymi źródłami i kuracją? Muszę przyznać, że po dwóch dniach intensywnej degustacji wypad do gorących basenów przy naturalnie występującym wzgórzu solnym (mini wersja tureckiego Pamukkale) był strzałem w dziesiątkę. Po trzech godzinach leżenia w śmierdzącej siarką wodzie i wygrzewaniu się pod mocnym kwietniowym słońcem, wyszedłem jak nowo narodzony, gotowy by zmierzyć się z kolejnymi dobrymi butelkami Byczej Krwi. Mam nadzieję, że pan Makłowicz byłby ze mnie dumny.

Więcej nieWinnych Podróży wprost na Twoją skrzynkę? Zapisz się!

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

×