Alzacja przywitała mnie tak, jak zapowiadały wszystkie książki i przewodniki. Na horyzoncie zobaczyłem spiętrzone chmury zatrzymane przez pasmo górskie Wogezów. Ten widoki zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie. Alzacja to podobno najsuchszy region we Francji. Pomimo swojego dość północnego położenia, ten obszar cieszy się największą ilością dni słonecznych w roku, dzięki otaczającym go masywom górskim. Stwarza to idealne warunki do uprawy winogron i lokalni vignerons (franc. winiarze) wykorzystują to „na maksa”.
Niemiecko-francuską granicę przekroczyliśmy już pod wieczór, więc winiarskie przygody w Alzacji zostawiliśmy sobie na kolejny dzień. Nauczeni doświadczeniami z Toskanii, na degustację nie wybieraliśmy się przed lunchem. Jak tylko opuściliśmy naszą bazę w Colmar, okazało się, że wszystkie inne obietnice z książek i przewodników również były prawdziwe! Każde wzgórze porośnięte jest tam winoroślami, a ich znaczna część to tereny klasyfikowane jako Grand Cru. Pomiędzy pagórkami przycupnęły malutkie, bardzo malownicze średniowieczne wioski i miasteczka. Większość z nich mogłaby służyć za plan zdjęciowy do disneyowskiej Pięknej i Bestii bez dodatkowej charakteryzacji – są tak bajkowe. W jesiennych, brązowo-żółto-zielonych kolorach był to pejzaż zapierający dech w piersiach.
Dotychczas myślałem, że Toskania jest szczególnie bogata w winnice, lecz ich zagęszczenie w sercu Alzacji to zupełnie inny poziom. Przy Route des Vins d’Alsace (Alzackim szlaku wina) winnice można spotkać dosłownie co sto metrów. W miasteczkach sytuacja wygląda bardzo podobnie. Na przykład w Riquewihr, przy większości uliczek otwarte drzwi winnic witają nas w co drugim budynku. Praktycznie każda z nich oferuje degustację. Co ciekawe, nie spotkaliśmy się z żadną winiarnią, która nie oferowałaby darmowej degustacji. Jak policzymy, że średnio każda winiarnia produkuje około 20 różnych rodzajów wina to szybko uświadamiamy sobie jak olbrzymi jest potencjał degustacyjny tego regionu! Pewnie mógłbym spędzić tu cały rok i skosztować jedynie wierzchołek alzackiej góry lodowej (w tym przypadku, może raczej winnej).
Dlaczego znajdziemy aż tyle win u każdego producenta? Wynika to z filozofii, która w Alzacji przybiera ekstremalną postać. Głównym celem winiarza jest precyzyjna ekspresja połączenia danego szczepu i kawałka gleby, na którym wyrosły winogrona. Zdarza się więc, że jeden producent będzie miał kilka rodzajów samego Rieslinga, każdy z nich z innego kawałka winnicy. Miejscowi vignerons twierdzą, że w Alzacji jest ponad 800 różnych terroirs, czyli unikatowych kombinacji lokalnego środowiska, które wpływają na finalny efekt ich trudów. Najbardziej cenione są wina z gleb oznaczonych jako Grand Cru, czyli teoretycznie najlepszej jakości.
W Alzacji dominują wina białe. Stanowią one ponad 90% produkcji. Główne szczepy to Riesling, Pinot Blanc, Gewürztraminer i Pinot Gris. Z czerwonych warto tylko wspomnieć o Pinot Noir, które choć dominuje, to jednak stanowi bardzo małą część składową całej produkcji regionu. Tak jak wspomniałem, winiarze alzaccy chcą oddać naturalne smaki winogron i terroir, z którego te owoce pochodzą. Oznacza to, że praca winiarza w winiarni jest ograniczona do absolutnego minimum: do fermentacji używane są dzikie drożdże, wino leżakuje praktycznie wyłącznie w stalowych zbiornikach, a dębowe beczki, które mogłyby zmienić smak finalnego produktu prawie nigdy nie są używane. Rezultatem są wina, w których dużą rolę odgrywa kwasowość, często wręcz przytłaczająca, szczególnie w przypadku młodszych win. Z drugiej strony, ta cecha sprawia, że białe wina z Alzacji mają duży potencjał do starzenia. I chociaż większość win jest bardzo wytrawna, a co za tym idzie dobrze pasuje do lokalnego jedzenia (kiełbasy, ziemniaków i kiszonej kapusty) to ostatnio coraz więcej winiarzy eksperymentuje z różną zawartością cukru. Szczególnie w winach opartych na szczepach takich jak Gewürztraminer czy Pinot Blanc.
W jedno piękne, jesienne popołudnie udało mi się odwiedzić w sumie trzech producentów – Fritsch & Fils, Hugel i Horcher. Wybrałem małych, rodzinnych producentów jak i chyba najbardziej rozpoznawalną alzacką markę, Hugel’a. W każdej z tych winiarni spróbowałem sporo win – samego Rieslinga są zazwyczaj 3-6 różne butelki. Tak więc, poniżej opisuję tylko wybrane, co ciekawsze pozycje.
U Fritsch & Fils, producenta z bardziej kameralnego krańca spektrum, spróbowałem podstawowe Pinot Gris, Pinot Blanc i Gewürztraminer. Wina może i różniły się od siebie w charakterystyczny dla każdego z tych szczepów sposób, jednak na pierwszy plan wysuwała się dość duża ilość cukru. Dla mnie ich słodkość była wręcz przytłaczająca. Landrynkowe, perfumowane i owocowe smaki zdominowały indywidualne charaktery szczepów. Ogólnie mówiąc, wina lekkie, łatwe i przyjemne. Niestety bez większego wyrazu, kompleksowości czy czegoś do powiedzenia. Plusem było to, że najdroższe kosztowało jedynie około 10 €.
Do winiarni Hugel wybrałem się, aby w końcu zgłębić temat Rieslinga. Choć Hugel nadal pozostaje w rodzinnych rękach, to jest to jedna z największych i najbardziej rozpoznawalnych marek w Alzacji. Produkcja przekracza milion butelek rocznie, a wina z etykietą Hugel eksportowane są do ponad stu krajów na świecie. Obecnie (październik 2023) można spróbować 7 różnych ekspresji Rieslinga, w cenach wahających się od 17,20 € do 175 € za butelkę!
Riesling Estate 2019 pachniał słodko, miodem i kwiatami. W smaku był dość pieprzny i miał miodowe nuty, chociaż na pewno było to wino w pełni wytrawne. Trunek elegancki, kompleksowy i z długim finiszem. Tym razem kwasowość była dość niska. Za to Riesling Grand Cru 2014 bardziej skojarzył mi się z ,,charakterystycznym” Rieslingiem z nutami cytrusów i zielonego jabłka. Kwasowość była tu dość wyraźna, co nadawało winu mocy i ciała. Z pewnością były to dobre wina, jednak zastanawiałem się czy wzrost jakości jest proporcjonalnie zauważalny do wzrostu ceny, zwłaszcza dla zwykłych śmiertelników (w których grono zdecydowanie zaliczam i siebie!)? Moim zdaniem trzeba być naprawdę wielkim pasjonatem Rieslinga, żeby eksplorować niuanse w ekspresji pomiędzy dwoma sąsiadującymi wzgórzami.
Na koniec zawitałem do położonej trochę na uboczu, niewielkiej, rodzinnej operacji – winiarni Horcher. Warto wspomnieć o dwóch Pinot Noir i dwóch Cremant d’Alsace (lokalne wino musujące) z Horcher. Ciekawy był dla mnie dość wyraźny kontrast pomiędzy tymi dwoma Pinot Noir: Tradition i Selection. Wersja Tradition była zdecydowanie lżejsza, prostsza, dość kwasowa i mocno owocowa. W smaku dominowały truskawki i inne świeże, czerwone owoce. Za to Selection smakowało bardziej wiśnią i ogólnie dojrzalszymi czerwonymi owocami. Kwasowość była dużo bardziej stonowana i czułem też przyjemne taniny. Nadal były to wina dość proste i z niższej półki, niż chociażby Pinot od Hugel’a. Za cenę 11-14 € to w zupełności zadowalająca opcja na lekkie, codzienne czerwone wino.
Cremant d’Alsace i Cremant d’Alsace Rose to ciekawe propozycje z kategorii regionalnych win musujących. Wersja Rose to 100% Pinot Noir. Smak wina przypominał trochę bułkę briosz i masło, ale miał też wyraźne owocowe nuty, takie jak truskawki czy poziomki. Bąbelki nie przytłaczały. Dla dość miernego adepta win musujących było to naprawdę niezłe wino. Oczywiście było prostsze i miało krótszy finisz, niż niektóre szampany, które miałem okazję próbować. Lecz moim zdaniem spokojnie mogłoby się mierzyć z niższą półką z Szampanii, a dla wielu osób różnice byłyby niewyczuwalne. Za to cena Cremant w okolicach 13 € to wyjątkowo atrakcyjna oferta.
Szybka wizyta w Alzacji okazała się bardzo przyjemną wycieczką. Nieczęsto się zdarza, żeby miejsce było w stanie dorównać lotnym opisom w przewodnikach czy blogach, a tu taka przyjemna niespodzianka! Bajkowa sceneria, niesamowicie urokliwe miasteczka, pyszne precle, tarty flambée, a przede wszystkim bardzo dobre wina. Nic tylko błądzić między pagórkami i odkrywać setki miejscowych mikro terroirs!
Winiarnia Fritsch & Fils: https://www.vins-fritsch.com/.
Winiarnia Hugel: https://m.hugel.com/598DGMB3C4?l=en.
Winiarnia Horcher: https://vin-horcher.com/#.
Więcej nieWinnych Podróży wprost na Twoją skrzynkę? Zapisz się!